sobota, 10 września 2016
Massive Attack - Mezzanine (recenzja)
Od półtora miesiąca słucham trip-hopu. Co to jest za gatunek? - spyta przeciętny słuchacz. A to jest gatunek, który cechuje się: wolnym tempem (od 59 do 80 BPM, czasem więcej) biorącym garściami z downtempo i chilloutu - czyli gatunków nie do tańca, mrocznym i dusznym klimatem budowanym głównie przez stłumione, industrialne brzmienie perkusji, melancholijnymi dźwiękami - głównie samplowanymi oraz pesymistycznymi tekstami. Istnieje on od 1991, a wywodzi się z Bristolu, z Wielkiej Brytanii. Sam termin "trip-hop" jednak zaczął być używany po 1994 roku, kiedy to w magazynie "Mixmag" Andy Pemberton zdefiniował ten oto gatunek, nazywając dzieło DJ'a Shadowa "In/Flux" hip-hopem "na kwasie" (oczywiście narkotycznym), co jest bardzo trafnym nazwaniem rzeczy po imieniu.
Właśnie tam, w Bristolu, w 1987 roku powstała grupa Massive Attack, na której czele stanęli: grafficiarz Robert "3D" Del Naja, Grant "Daddy G" Marshall oraz Andrew "Mushroom" Volwes. Wcześniej działali oni wspólnie jako DJ'e w soundsystemie "Wild Bunch". Z grupą był także związany Adrian "Tricky" Thaws oraz wokalistka soulowa Shara Nelson. W 1991 roku wydali oni debiutancki album, "Blue Lines", od którego się mówi, że zaczął się trip-hop. Oczywiście, to trochę naciągane, bo album dużo czerpał z soulu, reggae i rapu, nie był stricte trip-hopowy. Sam album był promowany takimi klasykami, jak "Safe from Harm", "Daydreaming" czy wreszcie "Unfinished Sympathy" (sprawdzić na YouTube!). W 1994 roku muzycy wydali drugi album, "Protection", inspirowany brzmieniami chilloutowymi i r'n'b. Promowały go single "Sly", "Protection" i "Karmacoma". Wciąż to nie był jednak czysty trip-hop.
Odkąd słucham "bristol soundu", przesłuchałem 3 płyty, "Blue Lines" wyżej opisane, "Dummy" od zespołu Portishead, oraz także pojedyncze utwory od Tricky'ego, Archive, Morcheeby i Sneaker Pimps. Jednakże najlepsze doznania mam od "Mezzanine", trzeciego albumu studyjnego Massive'ów, wydanego w 1998 roku.
Jest to najlepiej ich oceniane dzieło, które jest zaliczane do klasyków gatunku i które ustanowiło wysoką poprzeczkę dla twórców. Każde ich późniejsze albumy były gorzej oceniane. Tutaj słuchacz może odnaleźć czyste, trip-hopowe brzmienie inspirowane industrialem, rockiem i gotykiem. Album także przez wielu traktowany jako najlepsza ścieżka dźwiękowa... do seksu ;) (nie dziwota, sam tak uważam).
Wizytówkami tego albumu są utwory: "Angel" (otwieracz krążka) i "Teardrop" - oba najczęściej używane w oficjalnych soundtrackach filmowych. Przykłady : "Pi", "Snatch", "Firewall" czy seriale "Skazany na śmierć" i "Dr. House". Pierwszy track idealnie zabiera słuchacza w mroczną atmosferę wszystkich 11 utworów tu zawartych. Kto nie spotkał się z tym charakterystycznym, niskim basem i tym bitem? "Teardrop" natomiast to mistyczne, błogie przeżycie na tle cudownego głosu Elizabeth Fraser. Coś, co trzeba usłyszeć, mimo że z tym utworem mogliście się wcześniej nieświadomie spotkać.
Ale reszta albumu nie jest gorsza, wręcz przeciwnie. "Risingson" to psychodela w najlepszym wydaniu, w trakcie której słuchania możemy sobie wyobrazić podejrzany klub, na przykład. "Inertia Creeps" zabiera natomiast do Azji ale także do zmysłowych doznań. "Exchange" to natomiast instrumentalny kawałek o pozytywnym nastawieniu, idealnym na poranny spacer, przygotowującym grunt pod następną połowę albumu. A tam to się dzieją rzeczy dopiero... "Dissolved Girl" z głosem Sary Jay, "Man Next Door" z legendarnym wokalistą reggae Horace Andym na czele to zajebiste utwory, a ten drugi jest według mnie esencją "Mezzanine" i najlepszym kawałkiem na krążku. Przekonajcie się sami. Dalej mamy "Black Milk", znów na wokalu Fraser, o brzmieniu jak z dobrego horroru, lecz dla mnie ciężkostrawny (po kilkunastu odsłuchach być może to ulegnie zmianie). Tytułowy kawałek to jak dla mnie druga część "Interia Creeps". A na koniec "Group Four", dla mnie taki sobie track i "(Exchange)", czyli kawałek numer pięć, tyle że inaczej zaaranżowany i z głosem Horace'a, umieszczony tak, żeby odciążyć sluchacza od ciężkiego klimatu, ale według mnie zbędny.
Sami artyści powiedzieli o tym albumie, że najlepiej się go słucha nad ranem, zanim wstanie słońce. Jak się wraca wtedy do domu, albo się po prostu nie śpi, to jest za wcześnie, by zacząć dzień, ale też za późno, by go skończyć. I wówczas myśli podobno układają się w dziwne konfiguracje. Mówię "podobno", ponieważ nie próbowałem słuchania o tej porze. Drugi sposób słuchania tego krążka jest rekomendowany, gdy śnimy na jawie. Ale taki stan jest bardzo trudno osiągnąć, ja sam nie wiem, czy tak kiedyś spałem :D Jednak wtedy doznania mogą być większe, gdyż tytuł albumu z angielskiego brzmi "coś pomiędzy" (dosłownie znaczy to "balkon"), a w śnie na jawie jesteśmy zawieszeni właśnie pomiędzy rzeczywistością a wytworem naszej podświadomości. Nie doświadczałem takich przeżyć, ale sam był chciał sprawdzić te dwa sposoby (no, z tym drugim będzie ciężko ;D ) więc polecam je sobie i wam.
Polecam kupno tego albumu, tym bardziej że można go dorwać za niezłą cenę - prawie 20 zł na empik.com. Polecam także dobry sprzęt muzyczny, gdyż jak sam się przekonałem - na solidnych głośnikach te charakterystyczne, niskie basy, często tu spotykane, jak również i mocne bębny brzmią wówczas przepięknie i bez żadnych trzeszczeń.
Zachęcam także do obejrzenia wyśmienitych teledysków do czterech singli z "Mezzanine" na YouTubie - w tym wypadku to są cztery pierwsze utwory. Ten, kto miał szczęście zobaczyć je wówczas na MTV, zazdroszczę mu, gdyż w tamtych czasach leciała tam dobra muzyka, a teraz sam chłam. Ja miałem niecałe 2 lata wtedy, (nie)stety ;)
Kompozytorzy: Neil Davidge, Robert Del Naja, Grant Marshall, Andrew Volwes
Wokale: Sara Jay, Robert Del Naja, Grant Marshall, Elizabeth Fraser, Horace Andy
Circa Records, Virgin 1998
ZALETY:
- mroczny klimat
- wokale ("Teardrop" FTW)
- atmosfera
- spójność materiału
- aranżacja i brzmienie
WADY:
- ciężki klimat nie dla każdego i nie codziennie
- "Group Four" i "(Exchange)" są przeciętne, ten drugi trak przynajmniej
9 na 10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)


Kappa
OdpowiedzUsuńKappa
OdpowiedzUsuń