niedziela, 19 czerwca 2016

Noon - Gry Studyjne EP [recenzja]


"Gry studyjne" to kolaż prawie 400 urywków muzycznych pozyskanych wyłącznie ze starych płyt analogowych, w zdecydowanej większości polskich. To również mix klasycznych, hip-hopowych technik tworzenia dźwięków z nowoczesną, swobodnie interpretowaną rytmiką. "Gry studyjne" to przede wszystkim mix emocji, z jednej strony destrukcyjnych, ponurych i biograficznych a z drugiej prostych i dobrych. Mix rozpaczy i nadziei, w ambitnych założeniach muzyka totalna."

Jest to opis, który najlepiej rekomenduje drugą solową płytę Mikołaja "Noona" Bugajaka, pochodzącą z roku 2003. Ambitne założenia wówczas młodego warszawskiego producenta słychać na tej krótkiej (a szkoda, ale z drugiej strony to może lepiej, bo trzeba przejść z ilości w jakość? ), 27-minutowej EP-ce.

Jak mówi Noon:
"Pomysł na tę płytę był taki, aby jakoś zinterpretować to co się dzieje nowego w muzyce. Miała to być przy tym taka nowoczesna płyta, ale brzmiąca tak, jakby była nagrana w latach siedemdziesiątych. Po prostu starałem się, żeby pomysł na rytmikę i muzykę był w miarę nowoczesny, natomiast chciałem wszystko robić poza komputerem."
  
I jak powiedział, tak zrobił. W tych oto czterech ścianach stworzył klasyka muzyki miejskiej:
przy minimalnym użyciu komputera, podkreślam!


Jest to stylistycznie inna płyta niż debiutancki "Bleak Output". Ten, który by ją usłyszał, nie wiedząc, że to od Noona, kapnąłby się, że to jego autorstwa? Myślę, że chyba tak, bo jednak jego duch jest tu odczuwalny. I jak mówią ambitne założenia - jest tu melancholijnie, depresyjnie, tajemniczo, biograficznie, introspektywnie, ale i też optymistycznie, energicznie, co być może, może zaskoczyć słuchaczy, szczególnie, że "Muzyka Poważna" nagrana z Pezetem rok póżniej to, jak wielu mówi, "muzyka dla samobójców".

Dla Warszawiaka ten album był ostatnim, na którym użył tylko i wyłącznie sampli - ponieważ okres jego powstawania (2002-03) był dla niego apogeum zainteresowania czarnymi płytami nagrywanymi przez kraje "demokracji ludowej". I tutaj jego szczytowa zajawka na punkcie samplowania, jego wrażliwość muzyczna ale też rozległa wiedza przekłada się na bardzo wysoką jakość materiału.

"Intro" od razu zabiera uważnego słuchacza w świat trzasków, w lata 70-te, 80-te, w duszny, ciepły świat Noona, który składników do swojego przepisu szukał wśród najtańszych (!) winyli kupowanych na targach lub w antykwariatach. Robi się nastrojowo, spokojnie, wyobraźnia wyciąga jakby nas z domu i pokazuje nam przez te 24 sekundy codzienne życie miejskie. Dalsze utwory cechuje, w przeciwieństwie do poprzedniego albumu, nowocześniejsza, żywsza perkusja, inspirowana, jak dla mnie, rytmami klubowymi - np. słuchając "Outro/Navigator" (po 20-sekundowej przerwie ;) bo niektórzy myślą, że koniec przemowy o samotnym nawigatorze to koniec płyty), można odnieść wrażenie, że bit wydaje się być inspirowany Aphex Twinem z "Selected Ambient Works 85-92"; wyjątkiem jest tu kolaboracja (mistrzowska, nawiasem mówiąc) Noona z Ajronem i DJ-em Pandą w hip-hopowym, bujającym głową, świetnie ocutowanym i zsamplowanym (ale krótkim!) "Full Level".

Ale mianownikiem łączącym pierwszą pozycję w dyskografii producenta z drugą są emocje, pomysł (jeszcze lepszy, gdyż jak mówi sam autor omawianego dzieła, odcinanie kuponów nie jest jego domeną) na przedstawienie historii oraz klimat. Nie będę nic mówił, wystarczy, że przesłuchacie "Other times", "Satori" oraz "Emotion capture". Nawet skity "The Art" oraz "Tales of ordinary madness" mówią to co mają powiedzieć, tylko za pomocą skojarzeń. Także wstawki mówione (głównie z Kabaretu "Piwnica pod Baranami") są nie do wywalenia. Nowoczesność połączona z atmosferą miasta w sosie retro jest tutaj jeszcze większym combosem i mieszanką wybuchową. To jest tak mocno odczuwalne, że się tymi trackami żyje, je się chłonie. Głowa się nie przestaje kiwać od tych hipnotyzujących bangerów. Nawet okładka dodaje smaczku (i ciekawostka: jest zsamplowana stąd).

Czołowy polski producent wspiął się tutaj na wyżyny swoich solowych możliwości. Tylko minusem jest długość. Przez nią cały czas trzeba tą oto EP-kę zapętlać. Dlatego

9/10

Ale jeśli komuś zapętlanie nie przeszkadza, to wtedy

10/10

Tego albumu polski słuchacz nie może przegapić, jeśli się interesuje (lub zaczyna się interesować) muzyką. Klasyk.

sobota, 18 czerwca 2016

Noon - Bleak Output [recenzja]


Trudno uwierzyć, że ten album jest z 2000 roku. A jednak. Dodatkowo - to dzieło z Polski, z którego możemy być naprawdę dumni. Jest to materiał zaliczany do ponadczasowych, który im starszy, tym lepszy. Ale dlaczego ten album jest tak mało znany?! On powinien znajdować się w rankingach, topkach (jak top 10, top 5, top 100) dla swojego gatunku, czyli trip-hopu, pochodnych ambientu i downtempo.

Bo jak mówi sam autor "Bleak Output", Mikołaj Bugajak, inspirował się on właśnie tymi gatunkami. I z tego wyszła mu bardzo dobra rzecz, łącząca nowoczesne brzmienia z oldschoolem, nutą retro.

Po odkryciu "Endtroducing" DJ-a Shadowa, Mikołaj zajarał się produkcją muzyki stworzonej z sampli. Tworzył swoje kompozycje, które zauważył w Internecie wydawca z holenderskiej wytwórni dD Records. Zostały one wysłane do Holandii jako kaseta demo. Możecie ją usłyszeć tutaj. Po ich usłyszeniu, włodarze dD postanowili podpisać kontrakt z młodym Polakiem, w zamian za legendarny sampler Akai MPC2000. W tym okresie Noon poznał także chłopaków (Eldokę i Jotuze) z kultowej już formacji hip-hopowej Grammatik. Stworzył on z nimi album pt. "EP". Natomiast do pracy nad swoim solowym debiutem zasiadł w 1999 roku i przez 6 miesięcy intensywnie szperał w ilościach tysiąca winyli, słuchał, szukał TYCH dźwięków, ciął i produkował. I tylko z pomocą gramofonu Technicsa (dla żądnych wiedzy: legendarny w kręgach DJ-skich model SL-1200 MK2 ), pierwszej wersji programu Fruity Loops oraz - przede wszystkim - przy pomocy płyt winylowych (głównie polskich), wyobraźni, talentu, chęci i samozaparcia zaaranżował tak magiczne, piękne utwory, że już sam nie wiem, jakich epitetów użyć :D

Całość jest osadzona w pochmurnym, jesiennym, zimowym, deszczowym, melancholijnym, wręcz depresyjnym świecie. Nie ma tu bangerów jak na "Grach Studyjnych" (kolejnym albumie Noona), powiedział bym, ze są tu "silent bangery" - ciche "bujacze" głową, które najbardziej skupiają swoją uwagę słuchacza na emocjach, klimacie, nastroju. Tych elementów na "Bleak Output" z pewnością nie brakuje, więcej, te elementy się tu wylewają wiadrami w dużej ilości. Słuchacz, który szuka czegoś zajebistego w muzyce (szczególnie w dzisiejszych czasach, gdy rządzi chłam...) przy spoczęciu wygodnie na łóżku/kanapie/fotelu lub przy pójściu na spacer (szczególnie w zepsutą pogodę lub w nocy) wkręci się w świat wykreowany przez Mikołaja Bugajaka (wówczas 20-letniego, w moim wieku!). Słuchacz ten uruchomi wyobraźnię, która zaprezentuje mu nieziemski seans filmowy, seans pełen obrazów kojarzących się: z nostalgią, latami 80-tymi, PRL-em, miastem przykrytym deszczem, śniegiem, nocą, opuszczonymi miejscami, burzą widzianą z okna mieszkania, samotnością (tak przynajmniej było w moim przypadku). Słuchacz dzięki niej stworzy swoje własne teledyski do każdego z kilkuminutowych obrazów dźwiękowych zawartych na tej płycie, a ile ich będzie? Tyle, ilu jest ludzi na świecie.

Noon tworzył, gdy było mu źle (albo jak kiedyś mówił -  gdy dla niego smutno brzmiące utwory robiły wielkie wrażenie). Dzięki temu wyraził swoje emocje w niesamowity a zarazem logiczny, spójny sposób. Słychać to w starannie ułożonej aranżacji sampli. Wszystko na tym albumie jest na swoim miejscu. Wolno sunące, mocne bębny (z wyjątkiem szybszej, przypominającej gatunkowo drum'n'bass, perkusji w "After" oraz ambientowych przestrzeni w "Music 1", "Warsaw", "Blues Music" i "Music 4" - zwróćcie uwagę na ostatni tutaj wymieniony utwór, dawno nie słyszałem czegoś równie czarującego i emocjonalnego) tworzą niepowtarzalną chemię wraz z ciepłymi, trzeszczącymi urywkami z analogowych nośników. "Pracę nad <<Bleak Output>> wspominam jako intuicyjną. Wiele świetnych sampli kleiło się do siebie jakby przypadkiem. Świeżość za którą można tylko tęsknić." - pisze Bugajak w książeczce do reedycji debiutu w 2004 roku. Ta świeżość jest ciągle aktualna. Nie będę spoilerował, jak genialnie użyto dwóch polskich sampli w utworze "Greyn" - zresztą, to się tyczy wszystkich utworów. Zajrzyjcie po prostu na whosampled.com i sami sprawdźcie, czego Mikołaj użył w swych produkcjach, tym bardziej, że jeszcze nie wszystkie sample przez niego użyte zostały odkryte, więc jeśli macie gramofon, kupę hajsu ze spadku lub od babci na winyle, to szukajcie i zgłaszajcie sample (rejestracja jest darmowa, i nie, to nie jest reklama sponsorowana ;) ).

Nie mogę też zapomnieć o genialnie dobranych wstawkach mówionych (nie mówiąc już o samplach "pogodowych"), wymienię najlepsze:
- "Do you always listen to music, when it rains?".
- "It was greyn after November. It was raining. I was sitting with book in a front of fire. But I wasn't read. I was thinking about past...".
- "I'm lonely traveller in a crowded desert. I've been trying to reach the horizon in vain. I still then".

Na uwagę też zasługuje pięknie wykonana, klimatyczna okładka, która, moim zdaniem, sugeruje przeciwnikowi samplingu, że na taki sposób tworzenia muzyki nie należy patrzeć przez wyłącznie pryzmat kradzieży. Przesłuchanie tego, a także innych godnych uwagi albumów tak wykonanych, uświadomi mu, że sampling to kreatywność i sztuka. Nawet już nie będzie myślał, że to "kradzione" ;)

Jednakże to album nie dla wszystkich. Atmosfera zawarta w tych 45 minutach może odstraszyć co niektórych - bo ciężko się słucha tego albumu, gdy nie jest się w odpowiednim nastroju - ale nie tych wrażliwych na dobrą muzykę, szukających perełek na naszym podwórku. A ich powinno trafić do twórczości Warszawiaka znacznie więcej.

Reedycja tego albumu jest dostępną w dobrej i przystępnej cenie. Ale w zamian nie posłuchacie na niej utworu "Be Hind" a także zauważycie, że z końcówką "Glidera" jest coś nie tak - gdyż Noon lubi sobie jako perfekcjonista skracać swój materiał do pierwotnej/najlepszej formy, czego raczej nie popieram. Wówczas lepiej sobie poszukać na Allegro pierwszego wydania. Ale jak komuś te niedogodności nie przeszkadzają - to jego sprawa.

Cóż mogę powiedzieć jeszcze? Pure vintage, instant polish urban music classic. Odsłuch macie tutaj

10/10